poniedziałek, 28 stycznia 2013

Czarny bez i kotki...

Cała rodzinka chora...
Aspiryna, gripexy, cholinexy i inne cuda kupowane hurtowo idą na przemiał natentychmiastowy. Co jednemu przejdzie to drugiemu przychodzi i tak w koło...
Aż mnie wzięło na syrop (niestety kupny, nie robiony samodzielnie) bzowy, a dokładniej czarnobzowy. Jakie ma działanie na nas, ludzi, wszyscy wiedzą. Jakież było jednak moje zdumienie, gdy obie moje kotki wykazały niezwykłą dla siebie aktywność będąc w pobliżu tegoż soczku. Szukałam, nie znalazłam nic co wiąże moje kotki z czarnym bzem. Ani to kocimiętka, ani domestos, ani przereklamowana waleriana a jednak...


Kto jednak takie połączenie znajdzie otrzyma nagrodę:)
A nagrodą jest...



środa, 23 stycznia 2013

Lazurowe wybrzeże zimą...



Dzisiaj wybrałabym gorące wybrzeże, chłodny kolor, który dziś kojarzy mi się ze słońcem...


...latem będę narzekać, że zimy nie da się zatrzymać w drugim pokoju i będę szukała bieli:)
Dzisiaj bieli mówimy stanowcze nie.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nieznośna bliskość...

Tak, tak. Muszę przyznać, że moje kotki, znaczy dziewczynki, nie kochają się jak te wszystkie z obrazków. Bywa, że "pióra" fruwają w powietrzu. Ale dziś oto stało się tak, że zniosły się na jednej kołderce:)))


Oczywiście fotkę strzeliłam z zaskoczenia. Co jednak mówią te miny, kiedy już dotarło do nich co się stało?


Panna Mgielna...


...oraz szelma Szelka:)

niedziela, 20 stycznia 2013

Pierwsze moje szczęście, które odeszło...

Kocha się ludzi, miejsca, kocha się również zwierzęta czy muzykę... Każde z nich zajmuje w naszych umysłach i sercach inne miejsce i nigdy nie należy ich porównywać.
Szela, Szelutka, a tak naprawdę Szelka to była pierwsza moja kotka, której dałam miłość i miłość otrzymałam. Czystą, bezgraniczną, bezinteresowną i wydawało mi się, że do końca życia. Tak się oczywiście  nie stało, bo jakiż świat byłby nudny gdyby był przewidywalny.
Szelutki już nie ma fizycznie, ale nadal siedzi na półeczce w moim sercu i mruczy rozkosznie doprowadzając mnie czasem do...



Pokusa...


...nie do opanowania.

Tutaj ujarzmiona i gotowa na powolną, precyzyjną degustację:)


Różowe kocie oko, fasetkowane kulki amazonitu i różyczka z korala rekonstruowanego. Reszta to szklane perełki i koraliki Jablonex, sutasz i moje palce:)))
Pora na Was, możecie zacząć słodzić:P

Nudibranchia

Chyba wszystkich obserwatorów zachwyca ruch ślimaków morskich, poruszających się z gracją w sobie tylko znanym celu.

Jak widać zainspirował mnie nie tylko ten ruch ale i kolory:)
Może moje nie są tak soczyste mam jednak nadzieję, że i Wam się spodobają.

piątek, 18 stycznia 2013

Co małe królewny lubią najbardziej:)

Ktoś, kto ma w domu takową, królewnę rzecz jasna, doskonale wie:]
Ja wprawdzie nie mam takiej w domu, ale codziennie się z królewnami spotykam:)))))))))))))))
Japoński kotek zdominował stroje, zarówno dzienne jak i wieczorowe (czytaj piżamki), nakrycia głowy, przybory toaletowe, akcesoria papierniczo - plastyczne no i rzecz jasna biżuterię, co dla królewny jest atrybutem pierwszoplanowym.
Przedstawiam Wam naszyjnik "Małej Królewny" z wklejonym kaboszonem Hello Kitty. Całość oczywiście zaimpregnowana co by się kicia nie upaprała:)


środa, 16 stycznia 2013

Sutaszowa bransoleta.

Bransoleta w fiolecie i zieleniach, jej centralnym punktem został pięknie wybarwiony kaboszon szklany w kolorze różowym, lecz mieniący się w świetle tęczowo. Pozostałe koraliki są również szklane, całość podszyta mięciutkim filcem i zaimpregnowana. Zapięcie masywne, w kolorze srebrnym. Pasuje na nadgarstek od 17 do 20 cm.

Przyznam się, że to moja pierwsza bransoleta sutasz:)


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Kociekorale.

Kociekorale to miejsce, gdzie podzielę się swoją pasją i trochę miłością, a raczej jedną z miłości. Miłości do kotów, najbardziej tych szylkretowych jak twierdzi moja rodzina. Nic na to nie poradzę, że szylkretowe kotki mają wyjątkowe charaktery, kochają mnie równie bezgranicznie jak ja je, a przy tym zawdzięczam im wiele. 
Moją pasją, oczywiście jedną z pasji, jest biżuteria. Uwielbiam ją posiadać, często nosić na sobie, ale przede wszystkim tworzyć:)
Zaczęło się dawno temu od tego, że nie lubiłam nosić lub posiadać rzeczy, które posiada "pół" miasta:)
Wyjątkowe ciuchy szyte w jednym egzemplarzu, własnoręcznie wykonane ozdoby mieszkania, kompozycje kwiatowe na balkonie, dziergane przeze mnie serwetki i takie tam, nie stać mnie było na autorską biżuterię od jubilera...
Aż znalazłam w moim mieście raczkującą ledwie maleńką hurtownię z koralikami (pozdrawiam Pana Łukasza). Mijały lata, maleńki sklepik jest teraz jednym z czołowych na głównym portalu aukcyjnym a ja nie dość, ze mam za dużo biżuterii, cieszę się z tego, że mogę ją tworzyć to bywa, że i zarabiam na niej niezłe pieniądze:)))



Siła spokoju...

Do mnie mówisz?