czwartek, 30 stycznia 2014

Wąż czy gąsiennica?

To moja pierwsza bransoletka koralikowa typu "Gąsienniczka". Strasznie jestem z niej dumna bo nie ma nic piękniejszego jak widoczne efekty wielu godzin wpatrywania się, czytania, słuchania i oglądania różnych tutoriali. Ma drobne niedociągnięcia ale dla mnie będzie najcenniejsza jak każda moja praca, która się udała. Następne będą doskonalsze i dobrze, klient lubi dobrą jakość a ja lubię robić rzeczy dobrej jakości. Może ktoś kto to zobaczy zapragnie właśnie takiej jak moja:)


W gorących rytmach flamenco.

Wisior z agatem dojrzewał do swojej premiery. Czerwień to nie mój kolor więc odkładałam ten debiut na "wieczne nigdy" z nadzieją, że po drodze może komuś się spodoba. Aż nadszedł dzień dzisiejszy, czyli odroczony Dzień Babci i Dziadka. Nie, nie... Ja Babcią jeszcze nie jestem (choć mogłabym) ale pracując z dziećmi przeżywam ten dzień jakbym to ja robiła przedstawienie dla swoich Dziadków. Dlatego staram się ubierać w tym dniu z wyjątkową atencją. Pech chciał, że bluzeczka, którą miałam założyć nie wyszła krawcowej tak jak powinna, stąd na szybko wymyśliłam tę z szafy. Wszystko fajnie (pewnie znacie to uczucie niedosytu) lecz czegoś brakowało. I oto nadeszła chwila sławy dla "niego". Wyszło fajnie, ciekawie i o dziwo koleżanki też pochwaliły:)
Tworząc wisior bezwzględnie inspirowałam się tancerkami flamenco. Fascynuje mnie ta magnetyczna muzyka i ubolewam, że wciąż nie zapisałam się na żaden kurs tańca. Ale może to i dobrze, przecież nie musimy wszystkiego robić idealnie:)