czwartek, 1 stycznia 2015

Co tam skarby Smauga czyli jak Kretka chroni swoje złoto.

Miałam wielką nieprzyjemność iść we wtorek do kina, przez małe "k" na seans Hobbita (kino Helios Kalisz sala nr 1).
Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że wręcz nieprzyzwoicie i bezkrytycznie będę opowiadać o tym, że światy fantasy są cudowne, że można w nich odnaleźć i wiarę w ludzi, i uczucia, a nawet sposób na życie etc., etc. Niestety...
Nie dość, że sam finałowy zresztą odcinek mnie nie zachwycił, to stało sie coś, czego nie spodziewałabym sie w żadnym z najgorszych scenariuszy pechowego "piątku trzynastego".
Już podczas pierwszych kilku (pięciu) kroków po przekroczeniu biletera coś mnie tknęło (za dużo Kill Billa). Omal nie upadłam jak przytoczony przeze mnie Bill, na szczęście znalazłam swój fotel i pac, siadłam wygodnie z nadzieją, że za moment ten nieprzyjemny odór zniknie kiedy panowie technicy się zorientują i włączą jakiś nawiew. Z każdą chwilą na sali robił sie tłok, wchodzili młodzi i starzy (fajnie, że taki rozstrzał:)) z colą, popcornem i czymś tam jeszcze a każdy z nich wnosił jakiś kolejny zapch. Powietrze ciężkie, ja otępiała myślę nic, trzeba im dać trochę czasu (w moim umyśle powoli kończyła sie umiejętność normalnego odbierania bodźców), znikną reklamy panowie wpuszczą swieźe powietrze. Resztkami świadomości doświadczyłam, że powietrze wciąż gęstniało, wypełniało nie tylko salę kinową ale i mój umysł przepotwornym odorem, na domiar złego siedziało za mną grono trolli, gnolli czy też innych orków równie prostackich i niewychowanych jak ci z ekranu...
 Już chciałam zawyć z wśiekłości, wyjść i trzasnąć toporem biletera po łbie ( w końcu obcowałam z niewybrednym towarzystwem) kiedy dotarł do mnie zamysł geniuszu, czyli administratora kina Helios Amber w Kaliszu.
Odór wbijający mnie w siedzenie, "zamgliwiający" mój umysł, otępiający widownię miał swój cel. To nowoczene kino "real", miałam się poczuć jak towarzyszka krasnali, ich kompan, który przez całe trzy odcinki ani razu nie użył wody w celach higienicznych:)))
Ufff..,. Zagadka rozwiazana. Teraz wrócę do meritum sprawy.

Żaden smok Smaug tak się nie cieszy swoimi skarbami jak Kretka.

Wiwat Nowy Rok - czyli złoto przyjacielem kobiety.

Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich, w szczególności dla Was:)
Naszyjnik wykonany na zamówienie z koralików Toho hex, mają niesamowity blask zwłaszcza w tych lustrzanych wersjach. Nie wiem na ile odda to zdjęcie ale wierzcie, dla laika złoto w naszyjniku lśni jak prawdziwy kruszec.

Tak sobie myślę, że powinnam jednak zdradzić pewną tajemnicę tego blasku, a może i tej mojej umiejętności tworzenia różnych pięknych rzeczy, które podobają się kobietom. Nic by chyba z tego nie wyszło gdyby nie było JEJ...
Kretusia nadzoruje każdą moją pracę i gdyby nie jej krytyczne uwagi nic nie byłoby tym czym jest:)

Popełnione w starym roku.

Stary rok, stare złoto, stare upodobanie do agatu w pięknym odcieniu. Brązy, zieloności i ten miedziany blask... Jak zawsze zdjęcie mija się nieco z rzeczywistym widokiem ale naszyjnik, choć dość długi prezentuje się niezwykle elegancko i "bogato":)))